Na samym początku przedstawię Ci moją ulubioną maseczkę drożdżową. Dlaczego tak ją lubię? Ponieważ ma wszechstronne zastosowanie do pielęgnacji cery i włosów.

Ja zaczęłam ją stosować, kiedy przez dłuższy czas męczyłam się z uciążliwymi wypryskami na twarzy, ramionach i dekolcie. Nie pomagały mi żadne kosmetyki tak zachwalane w reklamach. Postanowiłam więc, że zamiast kupować coraz to nowe preparaty za niemałe pieniądze poszukam jakiejś tańszej i domowej alternatywy. Po długich poszukiwaniach natknęłam się między innymi na maseczkę drożdżową właśnie. Kostka drożdży to wydatek rzędu 60-70 groszy i starcza na 2 do 4 użyć. Pomyślałam, że nawet gdyby miało nie zadziałać to niewiele stracę w porównaniu z kosmetykami...

Żeby przygotować tę maseczkę potrzebne Ci będą:

- 1/4 kostki drożdży
- odrobinka ciepłego (ale nie gorącego) mleka - ok. 1 mała łyżeczka od herbaty).

Do drożdży dodaj tylko tyle mleka, żeby się rozpuściły i wszystko uzyskało konsystencję zbliżoną do kremu nivea (rzadsza będzie Ci spływać z twarzy, a zbyt gęsta nie będzie chciała się rozsmarować i będzie się kruszyć).

Gotową maseczkę nałóż na umytą ciepłą wodą twarz. Pozostaw ją na ok. 15-20 minut. Najlepiej w tym czasie nic nie mów i nie śmiej się, bo maseczka w trakcie wysychania popęka i będzie się kruszyć :)

Po upłynięciu odpowiedniego czasu spłucz maseczkę ciepłą wodą, a na koniec ochlap twarz wodą zimną, żeby obkurczyć pory. Możesz także przetrzeć twarz szałwią lub pokrzywą, które mają działanie antybakteryjne (do tego tematu na pewno jeszcze wrócę).


Jeśli masz duży problem z trądzikiem i krostami polecam zastosowanie tej maseczki kilka dni z rzędu codziennie, a później powinno wystarczyć już tylko 1-2 razy w tygodniu. Problem powinien szybko odejść w zapomnienie.

Później wystarczy stosować tę maseczkę od czasu do czasu profilaktycznie :)

Zachęcam do wypróbowania i podzielenia się rezultatem w komentarzu.